Łukasz Drewniak na łamach "Newsweeka" wskazał pięć najlepszych jego zdaniem przedstawień. Obok "Dziadów" Adama Mickiewicza w reżyserii Mai Kleczewskiej, czy "Trzech sióstr" Antona Czechowa w reżyserii Luka Percevala wymienił "Klątwę rodziny Kennedych" Jolanty Janiczak w reżyserii Wiktora Rubina.
Oto fragment tekstu dotyczący produkcji Teatru Żeromskiego:
"Jolanta Janiczak i Wiktor Rubin traktują Amerykę jako stację doświadczalną końca świata. Biorą na warsztat kolejne ikoniczne postaci dla historii i współczesności USA i pytają: a jaka lekcja z tych biografii wynika dla nas? Michael Jackson, Patty Hearst, Charlie Chaplin...Amerykanie, ich idole i zbrodniarze są pionierami tego, co przyjdzie i do nas. Z ich pomocą można nazwać zagrożenia, jakie stoją przed nami. W amerykańskim kostiumie pewne rzeczy widać wyraźniej. Na przykład historię uprzedmiotowienia kobiety. Rosemary Kennedy grana przez Karolinę Staniec jest jak szamocząca się w wichurze antena samochodowa. Siostra JFK, Roberta i Edwarda Kennedych była zawsze wstydem rodziny. Nieco zapóźniona w rozwoju, rozbudzona seksualnie, niereprezentacyjna. Ukrywana najpierw w rodzinnych posiadłościach zostaje skierowana przez ojca, seniora rodu Josepha Kennediego na leczenia elektrowstrząsami i wreszcie zabieg lobotomii. Jej szpitalna gehenna zostaje wyparta przez rodzeństwo, rodziców, wszystkich Kennedych. Kobieta znika z kronik, staje się niewidzialna. Janiczak i Rubin umieszczają ją w muzeum amerykańskiej niegodziwości, w komnacie rodu Kennedych. Badają jej unieważnione życie, sklejają ze strzępków relacji i zdjęć. Karolina Staniec po raz kolejny wciela się w postać z samego dna człowieczeństwa, oddaje jej cierpienie w ciele, daremnie szuka słów na wyrażenie tego, co przeszła Rosemary. W końcu milknie bo nie wie jak opowiedzieć o 20 latach milczenia nie potrafiącej się porozumiewać bohaterki, której nie odwiedzał nikt z bliskich. "Klątwa rodziny Kennedych" nie jest w spektaklu rejestrem zagadkowych i fatalnych zgonów prominentnych członków politycznego klanu. To raczej odpowiedzialność za los kobiety, za system wymazywania osób nienormatywnych z oficjalnego wizerunku. Panowie w cylindrach i smokingach, wyfiokowane damy nie widzą drżącej z zimna i strachu dziewczyny, nie rozumiejącej swojego ciała i nie pojmującej braku miłości w tej skali. Kieleckie przedstawienie jest opowieścią o zbrodni, która powtarza się w różnych odsłonach od wieków. Janiczak wyławia z ciemności i zapomnienia kolejne ofiary, oddaje im głos, słucha i współczuje. Tyle tylko można dla nich zrobić. Taką sprawiedliwość daje im teatr.